Do wszystkich mądrych, którzy upatrują winy kierowcy samochodu zmieniającego pas.
Od początku widać, że auto nagrywające zbliża się do Skody. Następnie zmienia pas. Ale po chwili wraca na prawy. Po co? Bo zapewne dostrzega auto, jadące lewym z dużą prędkością - to auto wyprzedza oba pojazdy koło 22 sekundy.
W tym samym czasie - od 20 do 26 sekundy widać, że auto nagrywające dalej zbliża się do Skody. W 26 sekundzie zmienia ponownie pas na lewy.
W 32 sekundzie w kadrze pojawia się BMW i chwilę potem uderza w Skodę.
Zakładając prędkość BMW na poziomie 200 kmh czyli 55,5 metra na sekundę - można przyjąć, że auto nagrywające zaczęło zmieniać pas kiedy BMW było 300 metrów za nim. Dość dużo, prawda?
Dalej: w takich warunkach drogowych ciężko ocenić prędkość samochodu jadącego 300 metrów za nami. Ba, mogę się założyć że mało kto spodziewałby się, że pojazd jadący z tyłu jedzie tak szybko. Raz - bo przecież ograniczenie prędkości obowiązuje. Dwa - bo warunki nie są za dobre.
Gdzie więc wina kierowcy samochodu nagrywającego? Wg mnie - mistrzu z BMW myślał, że wraz z dużą kasą położoną za auto, od razu wzrósł mu driving skill, a dodatkowo - że w BMW wolno mu więcej. Efekty - widać.
Smutne w tej historii jest to, że pan mistrzu dostał aż 500 zł mandatu i (jak kojarzę taryfikator) 6 pkt. A ktoś, kto jedzie 160 kmh na katowickiej i nikomu krzywdy nie zrobi, dostaje 500 zł i 10 pkt.
Bezsprzeczna wina BMW, ale nagrywająca paniusia też ładnie przyblokowała lewy pas. Ciekawe czy widziała w lusterkach pędzące BMW. Już nie mówiąc o prędkości nagrywającej. Dobrze, że skoda nie zaczęła jej odjeżdżać. Kwintesencja naszych dróg: głupota, gapiostwo i prędkość.
Ta gnida to potencjalny morderca. Trzeba mu odebrać prawo jazdy dożywotnio! Mnóstwo takich widuję na A1 i A2 - SUV, warszawskie blachy i świr za kierownicą mrugający światłami na kierowców jadących z maksymalną prędkością 140km/h.
nagrywajaca najpierw zmiania pas n alewy potem na prawy potem znowu na lewy a tempo wyprzedzania porazajace - pewnie silniczek 1,1. wymusila ewidentnie
Do wszystkich mądrych, którzy upatrują winy kierowcy samochodu zmieniającego pas.
Od początku widać, że auto nagrywające zbliża się do Skody. Następnie zmienia pas. Ale po chwili wraca na prawy. Po co? Bo zapewne dostrzega auto, jadące lewym z dużą prędkością - to auto wyprzedza oba pojazdy koło 22 sekundy.
W tym samym czasie - od 20 do 26 sekundy widać, że auto nagrywające dalej zbliża się do Skody. W 26 sekundzie zmienia ponownie pas na lewy.
W 32 sekundzie w kadrze pojawia się BMW i chwilę potem uderza w Skodę.
Zakładając prędkość BMW na poziomie 200 kmh czyli 55,5 metra na sekundę - można przyjąć, że auto nagrywające zaczęło zmieniać pas kiedy BMW było 300 metrów za nim. Dość dużo, prawda?
Dalej: w takich warunkach drogowych ciężko ocenić prędkość samochodu jadącego 300 metrów za nami. Ba, mogę się założyć że mało kto spodziewałby się, że pojazd jadący z tyłu jedzie tak szybko. Raz - bo przecież ograniczenie prędkości obowiązuje. Dwa - bo warunki nie są za dobre.
Gdzie więc wina kierowcy samochodu nagrywającego? Wg mnie - mistrzu z BMW myślał, że wraz z dużą kasą położoną za auto, od razu wzrósł mu driving skill, a dodatkowo - że w BMW wolno mu więcej. Efekty - widać.
Smutne w tej historii jest to, że pan mistrzu dostał aż 500 zł mandatu i (jak kojarzę taryfikator) 6 pkt. A ktoś, kto jedzie 160 kmh na katowickiej i nikomu krzywdy nie zrobi, dostaje 500 zł i 10 pkt.