Chciałbym wszystkim opowiedzieć co mnie spotkało dziś rano. Jak co dzień ok. godz. 06:00 wyszedłem z psem na spacer. Dżeki (bo tak nazywa się pies) pociągnął mnie w kierunku trawnika i po chwili zrobił kupę. Nim zdążyłem wyjąć woreczek , podjechał jakiś koleś ubrany na czarno w mokasynach i zaczął tarzać się w kupie Dżekiego, zupełnie jakby zwariował. Po wszystkim napił się wody z kałuży i wsiadł do auta. Próbowałem dowiedzieć się po co to zrobił ale koleś tylko mamrotał coś pod nosem. Taka historia.
Ślepy dziad co ludzi zastawia na parkingu