Właściciel BMW (jakiś mazur) nie dość, że parkuje na ścisk, zamiast odjechać 4-5 stanowisk dalej i stanąć jak człowiek, to jeszcze po pół godzinie oczekiwania na uprzejme zjawienie się solenizanta, gdy cofał zahaczył o moje lusterko. Ledwo co otworzył szybę, żeby porozmawiać jak chlop z chłopem, a gdy to zrobił, to z dumą odparł, że jest „doświadczonym kierowcą” (+/- 21 lat, samochód najpewniej od tatusia). Po krótkiej rozmowie i uporczywym stawianiu na tym, że o nic nie zahaczył, bo nic nie „słyszał” (chociaż ja, mój znajomy oraz system monitoringu OSiR doskonale załapaliśmy moment obtarcia), odjechał z dumą swoim niebieskim, mazurskim sprzętem w kombi. Strata niewielka, nie chciałem uprzykrzać życia i robić problemów, lecz myślę, że chociaż coś pana drogiego nauczyło.
Na zdjęciu kolega łapie się za głowę po zobaczeniu pierwszego z okropieństw opisanych powyżej.
Człowiek niespełna rozumu wjechał autem do jeziora w Kortowie