Z tymi wcześniejszymi 3 minutami to zapewne nic.
Autor nagrania odciął się od całej sytuacji i już się nawet nie broni po tym jak przedstawiliśmy mu kilka istotnych argumentów. Myślę, że może się czegoś nauczył z tej naszej dyskusji, a to dobrze.
Zrozumcie, że to jak blisko prawej strony jest to "możliwie blisko" decyduje tylko i wyłącznie rowerzysta na podstawie jakości nawierzchni, rodzaju roweru, prędkości itp. itd.
Jeżdżąc semi-pro szosówką, biorąc pod uwagę stan dróg praktycznie możliwie blisko prawej strony oznacza jazdę pomiędzy koleinami na drodze, czyli dokładnie tak jak jedzie kolega na filmie.
Jakakolwiek jazda bliżej prawej strony nie jest możliwa przy zachowaniu wymaganego bezpieczeństwa rowerzysty.
A żaden kierowca nie ma prawa ani przekraczać linii ciągłej, ani tym bardziej robić takich manewrów.
Jak nie ma miejsca do wyprzedzania to musi jechać za rowerzystą - trudno, taki pech, równie dobrze mógł to być traktor albo fura ciągnięta przez konie.
Film ten wiele osób przesłało na skrzynki policyjne i po rozmowie z komendantem wiem na pewno że kierowca straci uprawnienia do wykonywania zawodu (skierowany na dodatkowe badania psychologiczne wymagane dla zawodowych kierowców, a żaden psycholog w kraju nie przedłuży mu uprawnień widząc taki film).
Gdyby autor nagrania jechał przy prawej krawędzi jezdni, a nie odbijał raz po raz w kierunku osi jezdni, to nie byłoby problemu. Jeżdżą tacy jak "Panowie" i liczą, że każdy kierowca będzie czekał do przerywanej linii, żeby ich wyprzedzić. Dla rowerzysty ważne powinno być tylko to, żeby samochód który ich wyprzedza zrobił to bezpiecznie (czytaj: nic nie jedzie z naprzeciwka) i z zachowaniem odpowiedniej odległości (a samochód dostawczy wyprzedził autora w odległości większej niż wymagają tego przepisy).
Ale co tam, autor-pan i tak musi sobie popsioczyć, że ktoś "łamie przepisy" po czym sam łamie je kilka sekund później.
O to się kolega popisał! Powolutku powolutku i ciach i skrzyżowanie i przejście dla pieszych i czerwone światło, ale co tam! Jestem pierwszy...
Ot BMW - myślenie wyłączone.
Z tymi wcześniejszymi 3 minutami to zapewne nic.
Autor nagrania odciął się od całej sytuacji i już się nawet nie broni po tym jak przedstawiliśmy mu kilka istotnych argumentów. Myślę, że może się czegoś nauczył z tej naszej dyskusji, a to dobrze.