Ruszam autobusem z przystanku i chcę zmienić pas bo nie skręcam w prawo. Sygnalizuję to lewym kierunkowskazem. Ale jadący za mną lewym pasem palant ani myśli zjechać na prawy pas za mnie, chociaż on skręca w prawo. Mimo że absolutnie nic na tym nie zyskał i pojechał po ciągłej to była by dla niego zbyt duża ujma... Pomijając już fakt, że wg przepisów on ma obowiązek mnie przepuścić gdy ruszając z przystanku wyjeżdżam z zatoki LUB zmieniam pas. Chamstwo i cebulactwo.
Sebiks siedzący na zderzaku, król ulicy pewnie myśli, że wszystkich zepchnie z drogi, w zabudowanym znacznie przekracza dopuszczalną prędkość. Stwarza niepotrzebne zagrożenie.
Kierowca na wąskiej drodze w złym stanie technicznym oślepia kierowców długimi światłami i trąbi klaksonem po ustąpieniu mu miejsca (zwolnienie i zjechanie na bok). Kierowca nie zjechał na bok i nie zwolnił.
Wciska się na rondzie przed maskę, ledwo jedzie i kopci. W zabudowanym za nic ma ograniczenia i ciągłe linie, trąbi wyprzedzajac. Urajany jakiś?