typowa madka
niedziela handlowa to trzeba zrobic zakupy w biedrze, a jakze. Pol parkingu wolnego, ale nie, madka z bombelkiem musi stanac pod samymi drzwiami do biedry w dodatku na chodniku, dwie osiami samochodu.
Malo tego, ludzie ida chodnikiem przy pasazu, a madka ma w to wyrabane, otwiera drzwi tak szeroko jak tylko moze i probuje wyciagnac bombelka z auta. Bombelek oczywscie nie chce wspolpracowac, piesi (troche ich bylo, nie tylko w zwiazku z zakupami, ale rowniez kursowali do tamtejszej kawiarni) zostali zatrzymani drzwiami samochodu. I stoja i czekaja. Madka udaje ze nie widzi. Piesi musieli drogą omijac samochod madki, akurat zdarzylo sie, ze i rodziny z dziecmi i wozkami. Wystarczy, zeby jakich drugi madry Sebek wjechal swoja rozklekotana beemeczka i tragedia gotowa.
Madka zostawila auto, akurat wracalem ze spaceru ta sama droga jakies pol godziny pozniej i... ta sama sytuacja. Madeczka blokuje caly chodnik, bombelka zapina w aucie, drzwi otwarte pod wejscie do zamknietego saloniku prasowego, ludzie omijaja jej auto droga dla samochodow. Madeczka zostawia drzwi otwarte, bo bombelkowi bedzie goraco, a jeszcze zakupy musi spakowac, przeciez stanie trzy metry od drzwi mialo jej ulatwic jej zakupy, w koncu najwazniejsza madka na rejonie.
Gość wjeżdża przed maskę a później gwałtownie hamuje