Bajki o współwinie, czy szybkości na nikogo tu nie zadziałają, oprócz Waszej wyobraźni. Było ok 60kmh. Nawet jakby było 70 i byłby dzwon to nie ma mowy o żadnej współwinie. Jeżdżę od 1999 r. Kolizji miałem z 20 także z doświadczenia wiem, że takich rzeczy nie bierze się pod uwagę w momencie kolizji. Co innego wypadek, ale takiego w życiu nie miałem
Również we wczorajszym programie Sprawa dla reportera bardzo ciekawie wypowiedział się sędzia Janusz Wojciechowski.
Opisał sprawę z włoskiego powództwa, gdzie rodzice biologiczni sądzili się z rodzicami adopcyjnymi. Sąd w Strasburgu orzekł, e z prawnego punktu widzenia rację mają rodzice biologiczni, ale dziecko zaaklimatyzowało się już w rodzinie adopcyjnej i dobro dziecko jest najważniejsze. Dlatego też nie można dziecko odebrać.
Nawet jak widać prawo można zakwestionować i to przez sędziów najwyższej instancji.
A dlaczego bajki? Czy dozwolone jest jazda z nadmierną prędkością? Bo ktoś wymusił pierwszeństwo to twoja jazda nie miała znaczenia?
Otóż jeśli wykonasz prawidłowo manewr wjazdu na drogę główną z drogi podporządkowanej przed autem jadącym 50km/h, to taki sam manewr przy jego prędkości 60 km/h może już być wymuszeniem.
Oczywiście dawniej takie sprawy rozstrzygano tak jak piszesz - wymusiłeś twoja wina. A więc zależy to od czasów i od sędziów. A czasem nawet bardziej od biegłych, bo nie ma zgodności wśród nich. A nawet jedną opinię biegłego różni sędziowie mogą różnie uwzględnić. Bo dlaczego jest instytucja sądu apelacyjnego? Często sąd II instancji zmienia wyrok sądu I instancji.
Ja sam pamiętam jak na kursie prawa jazdy wykładowca opisywał na sytuację: jezdnia - jeden pas do poruszania się w jednym kierunku i drugi pas do poruszania się w przeciwnym kierunku. Na jednym pasie jechały dwa auta gęsiego. Ten z tyłu zdecydował się na wyprzedzanie i wjechał na drugi pas. W międzyczasie z drogi podporządkowanej włączał się do ruchu na tę drogę główną inny samochód - przed maski tych samochodów. Nie widział tego drugiego samochodu, który wyprzedzając inny samochód, wjechał na pas służący do jazdy w przeciwnym kierunku, a na ten pas chciał wjechać ten włączający się do ruchu. Wypadek śmiertelny. Biegli orzekli - kierowca włączający się do ruchu ma obowiązek ustąpić pierwszeństwa KAŻDEMU znajdującemu się na tej drodze. Czyli tak jak piszesz ty. Ale to stary przypadek.
I ogólnie jurysdykcja w tym temacie zmieniła się właśnie. Nie zwraca się tylko uwagi na tego, kto miał mniejsze prawa na drodze, ale patrzy się też na wszystkie okoliczności.
Przykładem tego są takie sprawy jak: kiedy ostatnio skazano za spowodowanie wypadku śmiertelnego przez kierowcę.
Małoletnia dziewczynka wbiegła na przejście dla pieszych za piłką, mimo iż miała czerwone światło i została potrącana przez kierowcę, który jechał bodaj 104 km/h. Wg ciebie i twojej retoryki, kierowca jest niewinny - jego prędkość nie miała znaczenia. Sąd orzekł inaczej. I został skazany. Bo w ocenie sądu, gdyby nie prędkość - można by uniknąć tragedii. A prędkość była nadmierna.
Starszy przypadek. Gdy właśnie kierowca przejechał skrzyżowanie z nadmierną prędkością i został uderzony przez inny samochód, który nie miał pierwszeństwa. Sąd orzekł, że nadmierna prędkość kierowcy, który miał pierwszeństwo, uniemożliwiła wykonanie prawidłowego manewru wjazdu innemu kierowcy na skrzyżowanie.
A jeśli kolizji miałeś 20 prze 18 lat, to słaby jesteś kierowca.
"że takich rzeczy nie bierze się pod uwagę w momencie kolizji." Ewidentny błąd. Jak można nie brać wszystkich okoliczności zajścia? Ale to tylko sąd. Wiemy jak sądy działają. Sędziowie to ludzie, a nie wyrocznie. Dobry prawnik, apelacja - inny wyrok możliwy.
Wg niektórych lepiej samemu walnąć np w rów omijając za wszelka cenę zagrożenie, a ten który je spowodował zwyczajnie ucieknie:) tak jest w pl. Wiec bez mądrych wypowiedzi za wszelka cenę. Za wszelka cenę, to sobie mozesz.kloca trzymać w d..u i wieść go przez cala pl:) przy takich malych prędkościach to tragedi nie będzie... Jak można bezpiecznie uniknąć, to trzeba tak robic ale nie za wszelka cenę(bo np row i drzewo).
Hamowanie to podstawa w takich sytuacjach. Jeśli ktoś jest nauczony, żeby najpierw omijać, a nie hamować, znaczy, że nie powinien dostać prawa jazdy. Hamowanie awaryjne to podstawa podczas kursu nauki jazdy. Nawet uczą cię: kiedy powiem hamuj, to wciskasz sprzęgło i hamulec.
Oczywiście sprzęgło jako drugie. A więc nawet tu widzimy, że podstawą jest hamulec. Nawet może auto zgasnąć, ale hamowanie to podstawa.
https://star.edu.pl/prawo-jazdy/kategoria-b/hamowanie-awaryjne
Bo lepiej żeby zgasło auto, ale zminimalizować skutki sytuacji krytycznej.
Ten, co wymusił pierwszeństwo, do tego nie miał też włączonych świateł.
A twoja reakcja jest dziwna. Powinno być hamowanie (było jeszcze dużo odległości, kiedy słychać twoją reakcję), a dopiero potem wjazd na drugi pas. U mnie to jest odruchowe, że najpierw hamuję.
Tylko nie piszcie, że wtedy by nie zdążył skręcić kierownicy, bo jak hamujesz, to zyskujesz sekundy.
Bajki o współwinie, czy szybkości na nikogo tu nie zadziałają, oprócz Waszej wyobraźni. Było ok 60kmh. Nawet jakby było 70 i byłby dzwon to nie ma mowy o żadnej współwinie. Jeżdżę od 1999 r. Kolizji miałem z 20 także z doświadczenia wiem, że takich rzeczy nie bierze się pod uwagę w momencie kolizji. Co innego wypadek, ale takiego w życiu nie miałem