praski słoik wleciał na pas jak król obcego miasta – zero zasad, zero planu. Lata z pasa na pas, jakby gonił GPS-owego Pokemona. Pewne jedyne, co małe i stałe w jego życiu, to ptaszek w spodniach.
Kierowca upala przysłowiowego "laka" pod dino przy wylotówce na Kraków, po zwróceniu uwagi spuszcza szybę w dół harczyście pluje i odjeżdża z piskiem opon. Na siedzeniu pasażera krótko obcięty facet pokazuje przez szyberdach środkowy palec.
praski słoik wleciał na pas jak król obcego miasta – zero zasad, zero planu. Lata z pasa na pas, jakby gonił GPS-owego Pokemona. Pewne jedyne, co małe i stałe w jego życiu, to ptaszek w spodniach.