Proszę Państwa, pochodzę z Chińskiej Republiki Ludowej, więc moja opinia może wynikać wyłącznie z przyczyn kulturowych, jednakowoż chciałbym o tym napisać, otóż pewnego razu miałem styczność spotkać ten pojazd i jego pasażerów w pewnej małej miejscowości, która mieściła się niegdyś w dawnych Niemczech (1939-1945). Przechodząc obok pojazdu (tak, byłem pieszo), wyskoczył na mnie pewien dzikus - prawdopodobnie syn tamtejszego wodza i szamanki zwierzęcej - z dzidą przy pasie. Posługiwał się nieznanym mi dotąd dialektem, a warto wspomnieć, że znam osiem języków na poziomie komunikatywnym. Później zaczął odprawiać jakieś tańce o niewiadomym przekazie, lecz po czasie i to mu się znudziło. Gdy było po wszystkim tubylec wskoczył w krzaki (o dziwo nie z powrotem do pojazdu). Nigdy później nie miałem okazji go spotkać, co mogę zawdzięczać mojemu niebywałemu szczęściu. Owy osobnik w mojej małej wsi ma renomę "Sasquatcha z Pomorza". Radzę nikomu się zbliżać i życzę szczęścia, by nikt nie musiał się na niego natknąć wbrew swej woli.
Dawno nie takiego nieokuratnego, nieuczciwego, nieporządnego kierowcy. Parkuje na miejscach dla osób niepełnosprawnych mimo, że nie ma na to pozwoleń. Gdy zwróci mu się uwagę robi się bardzo agresywny. Jego synalek zaczął nawet skakać do mnie z łapami i gadać coś o jakiś chińskich bajkach... Kompletna paranoja.
Proszę Państwa, pochodzę z Chińskiej Republiki Ludowej, więc moja opinia może wynikać wyłącznie z przyczyn kulturowych, jednakowoż chciałbym o tym napisać, otóż pewnego razu miałem styczność spotkać ten pojazd i jego pasażerów w pewnej małej miejscowości, która mieściła się niegdyś w dawnych Niemczech (1939-1945). Przechodząc obok pojazdu (tak, byłem pieszo), wyskoczył na mnie pewien dzikus - prawdopodobnie syn tamtejszego wodza i szamanki zwierzęcej - z dzidą przy pasie. Posługiwał się nieznanym mi dotąd dialektem, a warto wspomnieć, że znam osiem języków na poziomie komunikatywnym. Później zaczął odprawiać jakieś tańce o niewiadomym przekazie, lecz po czasie i to mu się znudziło. Gdy było po wszystkim tubylec wskoczył w krzaki (o dziwo nie z powrotem do pojazdu). Nigdy później nie miałem okazji go spotkać, co mogę zawdzięczać mojemu niebywałemu szczęściu. Owy osobnik w mojej małej wsi ma renomę "Sasquatcha z Pomorza". Radzę nikomu się zbliżać i życzę szczęścia, by nikt nie musiał się na niego natknąć wbrew swej woli.