Ta czerwona puszka po piwie - Nissan Micra to nie samochód, to krzyczący o litość wrak na czterech kołach, który powinien dawno skończyć jako kostka po prasie. Karoseria ledwo się trzyma, zawieszenie błaga o śmierć, a silnik brzmi jak wiertarka z PRL-u po wylewie. Samochód? Nie. Ruchomy pomnik patologii drogowej.
A teraz crème de la crème – jego kierowca. Ten człowiek to chodzący upadek cywilizacji. Codziennie w okolicach Zespołu Szkół Rolniczych w Ostródzie odpier*** cyrk, jakby brał udział w „Pijanym Rajdzie Mistrzów”. 120 km/h w terenie zabudowanym to dla niego chyba jazda ekonomiczna. Przechodniów traktuje jak pachołki treningowe – jak nie uskoczysz, to masz szansę zostać statystyką..
Alkohol w wydychanym powietrzu? Raczej wylewa się uszami. Gość wsiada do auta, jakby właśnie zakończył tygodniowy maraton z Żubrówką i desperacją. Wystarczy spojrzeć na jego styl jazdy – skręca tak, jakby miał joystick zamiast mózgu.
Jeśli kiedyś zastanawialiście się, jak wygląda człowiek, który sądzi, że 1.0 w Micrze to bolid F1 – to właśnie on. Tylko zamiast pit stopu – przystanek pod monopolowym.
Ktoś powinien zabrać mu nie tylko prawo jazdy, ale też klucze do domu. Bo jak prowadzi tak, jak myśli, to i czajnik mógłby mu zrobić krzywdę
jezdze codziennie do szkoly fajnie mega super wow