"Z 1 postu...
"Właściciel miejsca parkingowego rozłożył ręce. "
Nie ma tu niezgodności. Miejsce wynająłem od młodego chłopaczka, który obecnie jest za granicą. A tu wjechał jego ojczym, nie informując nikogo że przyjeżdża. Auto zostawił i ulotnił się.
"ale jeśli wynajmuje Ci miejsce, macie umowę to zrzekł się praw do rzeczonego miejsca na czas obowiązywania tej umowy. Powinien się grzecznie spytać, czy może ktoś z jego rodziny tam zaparkować, jeśli Ci nie przeszkadza.
To tak samo jakby wpadł do Twojego mieszkania, otworzył lodówkę, nażarł się bigosu, zostawił dwójkę w kibelku i sobie poszedł."
dokładnie tak. Wydaje mi się po prostu że rzutowały to jakieś "brudy rodzinne", skoro kompletnie jeden o drugim nie wiedział, nie rozmawiał, tylko sobie przyjechał i tyle.
W gwoli ścisłości, ojczym jest ponoć właścicielem tych miejsc, więc kto jak kto miał prawo tam parkować. Szkoda tylko że nie sprawdził czy ktoś od niego nie wynajmował wcześniej tych miejsc.
Te auto należy do rodziny wynajmującego mi miejsce. Szkoda taka że nikt mnie nie uprzedził o całej sytuacji. Dobrze że nic nie kombinowałem przy tym aucie .... :/
ale jeśli wynajmuje Ci miejsce, macie umowę to zrzekł się praw do rzeczonego miejsca na czas obowiązywania tej umowy. Powinien się grzecznie spytać, czy może ktoś z jego rodziny tam zaparkować, jeśli Ci nie przeszkadza.
To tak samo jakby wpadł do Twojego mieszkania, otworzył lodówkę, nażarł się bigosu, zostawił dwójkę w kibelku i sobie poszedł.
Do najbliższej Castoramy , 3 metry solidnego łańcucha , równie solidna kłódka i już przepiękna felga nawiązuje bliższą znajomość z przystojnym betonowym słupem ... :)
To takie małe zabezpieczenie, żeby auto nie uciekło przed lawetą ...
Jest to jakieś wyjście :), ale wtedy to zostanie tam na jeszcze dłużej a ja bym wolał aby go tam nie było ;)
Sprawa z odholowaniem też nie jest taka prosta - administracja nic nie może zrobić przy prawidłowo zaparkowanym samochodzie, wezwać Policję może jedynie właściciel miejsca parkingowego, który jest chwilowo niedyspozycyjny ... :/
Jegomość/Pani "Jogomościowa" zaparkował/a swoją Z4 wczoraj na miejscu parkingowym w garażu podziemnym wieżowca, które wynajmuję. Ochrona przyznała że widziała jak auto wjeżdżało, "przykleiło się" do kogoś, aby się załapać przy bramach. Pierwszy raz widziane w tych okolicach. Właściciel miejsca parkingowego rozłożył ręce.
Jest to ktoś, kto nie liczy się z własnością innych ludzi, nalezy się kilka "kanrych kut*sów" na każdą szybę.
"Z 1 postu...
"Właściciel miejsca parkingowego rozłożył ręce. "
Nie ma tu niezgodności. Miejsce wynająłem od młodego chłopaczka, który obecnie jest za granicą. A tu wjechał jego ojczym, nie informując nikogo że przyjeżdża. Auto zostawił i ulotnił się.
"ale jeśli wynajmuje Ci miejsce, macie umowę to zrzekł się praw do rzeczonego miejsca na czas obowiązywania tej umowy. Powinien się grzecznie spytać, czy może ktoś z jego rodziny tam zaparkować, jeśli Ci nie przeszkadza.
To tak samo jakby wpadł do Twojego mieszkania, otworzył lodówkę, nażarł się bigosu, zostawił dwójkę w kibelku i sobie poszedł."
dokładnie tak. Wydaje mi się po prostu że rzutowały to jakieś "brudy rodzinne", skoro kompletnie jeden o drugim nie wiedział, nie rozmawiał, tylko sobie przyjechał i tyle.
W gwoli ścisłości, ojczym jest ponoć właścicielem tych miejsc, więc kto jak kto miał prawo tam parkować. Szkoda tylko że nie sprawdził czy ktoś od niego nie wynajmował wcześniej tych miejsc.