Człowiek przejeździł pół Europy, był świadkiem zbliżającego się z tyłu do poczciwego, starego Mietka Lamborghini, które potrafiło zwolnić i jechać za mną, aż wyprzedzę i mu zwolnię pas.
Niestety taka kultura jazdy w tym przypadku pozostaje w sferze fantazji.
Tutaj to wyglądało mniej więcej tak:
Lecę sobie spokojnie, długi odcinek prostej na dwupasie. Przede mną, na prawym pojazd, do którego się już zbliżam na tyle, że mogę zacząć wyprzedzać. Wrzucam więc kierunek, ostatni raz zerkam w lusterko, a tam widzę biały punkcik, jest bardzo daleko, między nami nie ma nikogo, ale on oczywiście tłucze się lewym. Zjeżdżam na lewy, cały czas utrzymując prędkość wyprzedzam pojazd jadący prawym pasem. Po kilku sekundach biały punkt ukazuje się moim oczom w lusterku wstecznym, jest dosłownie na moim zderzaku. Prawdopodobnie chciał zajrzeć co mam na tylnej desce, wspomagał się przy tym długimi, a może po prostu pomylił wycieraczki z długimi. Zjechałem na prawy, a on odjechał. W tym momencie chyba zauważył szerszenia na pokładzie bo tak dziwnie machał rękami.
Pas lewy jest od wyprzedzania a nie wiecznego trzymania się lewego pasa i pozorowania że się wyprzedza. Robisz co masz zrobić i spowrotem na prawy pas.
Mam nadzieje ze nikogo nie zabijesz zanim znajdziesz sie na drzewie.