Taka sytuacja.
Wjeżdża na skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną na zielonym. Jedzie prosto i na zjeździe ze skrzyżowania zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych bo stoją piesi (piesi mają oczywiście czerwone), a wszyscy z tyłu zostają na środku skrzyżowania. Po klaksonie rusza.
Kilkaset metrów dalej kolejne skrzyżowanie. Jedzie drogą z pierwszeństwem, wjeżdżając na skrzyżowanie bez sygnalizowania skrętu zatrzymuje się nie wiadomo czemu, bo relacje na wprost i w prawo ma czystą, a zatrzymuje się na przejściu dla pieszych, żeby było ciekawiej. Poganiam światłami, bo za mną już uzbierał się spory korek. Dopiero wtedy włącza kierunek w prawo i skręca.
Serio takie łamagi dostają u nas prawo jazdy?
Taka sytuacja.
Wjeżdża na skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną na zielonym. Jedzie prosto i na zjeździe ze skrzyżowania zatrzymuje się przed przejściem dla pieszych bo stoją piesi (piesi mają oczywiście czerwone), a wszyscy z tyłu zostają na środku skrzyżowania. Po klaksonie rusza.
Kilkaset metrów dalej kolejne skrzyżowanie. Jedzie drogą z pierwszeństwem, wjeżdżając na skrzyżowanie bez sygnalizowania skrętu zatrzymuje się nie wiadomo czemu, bo relacje na wprost i w prawo ma czystą, a zatrzymuje się na przejściu dla pieszych, żeby było ciekawiej. Poganiam światłami, bo za mną już uzbierał się spory korek. Dopiero wtedy włącza kierunek w prawo i skręca.
Serio takie łamagi dostają u nas prawo jazdy?