Gdy w 1895 pisałem jakieś wierszyki i skończył mi się tusz w piórze musiałem pójść do sklepu przechodząc przez pasy zostałem potrącony przez kierowcę tego srebrnego potwora o pojemności jak czajnik. Całe szczęście uszedłem z tego spotkania z życiem ale do dziś opowiadam moim dzieciom historię słynnego pirata drogowego z Rzeszowa...
Gdy w 1895 pisałem jakieś wierszyki i skończył mi się tusz w piórze musiałem pójść do sklepu przechodząc przez pasy zostałem potrącony przez kierowcę tego srebrnego potwora o pojemności jak czajnik. Całe szczęście uszedłem z tego spotkania z życiem ale do dziś opowiadam moim dzieciom historię słynnego pirata drogowego z Rzeszowa...