Parkingowy skurwysynek. Ja niby rozumiem, że nie miał kto wpoić mu zasad dobrego wychowania (matka całymi dniami pracowała na ulicy, a ojciec liczył zarobione pieniądze, bo klienci tak po 2-3 zł dawali), ale są pewne granice, szczególnie, że czasem z chodnika chciałby skorzystać choćby ktoś jeżdżący na wózku inwalidzkim...
Parkingowy skurwysynek. Ja niby rozumiem, że nie miał kto wpoić mu zasad dobrego wychowania (matka całymi dniami pracowała na ulicy, a ojciec liczył zarobione pieniądze, bo klienci tak po 2-3 zł dawali), ale są pewne granice, szczególnie, że czasem z chodnika chciałby skorzystać choćby ktoś jeżdżący na wózku inwalidzkim...