Jeżeli na drodze zobaczycie szarego Mercedesa, którego kierowca wydaje się być bardziej pochłonięty eksploracją własnych zatok niż prowadzeniem pojazdu, radzę zachować najwyższą ostrożność. Owy jegomość zdaje się traktować kierownicę jako zbędny dodatek do kabiny, a przepisy drogowe jako jedynie sugestię – i to taką, którą można swobodnie ignorować.
Jazda za nim przypomina oglądanie sceny z kiepskiego filmu katastroficznego: niekontrolowane zmiany pasa, hamowanie w losowych momentach i rozpędzanie się wtedy, gdy absolutnie nie powinien tego robić. Wydaje się, że jego kierunkowskazy istnieją jedynie w sferze teorii, a pasy ruchu to dla niego jedynie szeroko rozumiana przestrzeń do kreatywnej ekspresji.
A jeśli już mowa o ekspresji – trudno przeoczyć fakt, że ten osobnik prowadzi z nosem relację tak zażyłą, że aż dziw bierze, iż nie stracił jeszcze panowania nad pojazdem. Można by się zastanawiać, czy konsumpcja własnych wydzielin pomaga mu w koncentracji, czy wręcz przeciwnie – powoduje, że każda sekunda spędzona w jego pobliżu na drodze to gra w rosyjską ruletkę.
Podsumowując: styl jazdy tego kierowcy to chaotyczna symfonia nonszalancji i braku wyczucia, okraszona obrzydliwymi nawykami, które sprawiają, że zarówno kultura drogowa, jak i podstawowe normy higieny osobistej dostają solidne lanie. Spotkanie go na trasie to przeżycie, które można określić jednym słowem: koszmar.
Kierowca pojeb