Typy z auta tak się poskładali ze strachu na widok człowieka na chodniku w nocy, że zawrócili, zadzwonili po policję i gdy ta przyjechała i zaczęła robić czynności, to stali obok jak pieski czekające na pochwałę. Żeby było śmieszniej – wymyślili sobie bajkę, że niby chodziłem po czyjejś posesji. Tak, ten z lornetką – to byłem ja. Cały ich występ to klasyka: wiejscy bohaterowie szukający atencji, odważni tylko zza szyby auta i pleców policji. Zapamiętajcie ich dobrze – to nie są sąsiedzi, tylko konfidenci i alarmy na dwóch nogach, gotowi zrobić teatrzyk z byle spaceru
Kierowca ucina komara stojąc na światłach