Audi A2, stare jak zeszłoroczny chleb i w dieslu tak głośnym, że zagłuszało własne myśli kierowcy, wytoczyło się spod osiedlowego sklepu. Całe się trzęsło przy ruszaniu, jakby brało udział w nielegalnym konkursie wibracyjnych pralek, a każdy plastik w środku tłukł się jak kastaniety. Jedyną luksusową rzeczą był szyberdach – otwarty, żeby hałas miał łatwiejszą drogę na zewnątrz.
Za kierownicą siedziała dziewczyna o aparycji bullteriera, obok niej dwie koleżanki, a wszystkie razem jechały w stronę upragnionej pizzy. Problem w tym, że przy próbie parkowania pod sklepem auto nie wytrzymało konfrontacji z krawężnikiem i zderzak został oficjalnie złożony do wiecznego odpoczynku.
Świadkowie sytuacji opowiadają do dziś:
Janusz, 54 lata: „Wyszedłem z chlebem i mlekiem, a tu nagle trzask taki, że myślałem, że tir wjechał w ścianę. Patrzę – Audi bez zderzaka. Dziewczyny tylko się śmiały i pojechały dalej, jakby to była codzienność.”
Grażyna, 47 lat: „To auto tak się telepało, że ja bym nim dziecka do szkoły nie zawiozła. Ale dziewczyny wyglądały, jakby jechały na wesele. Tylko zamiast muzyki disco polo, hałas silnika.”
Krzysiek, 19 lat: „Ja serio myślałem, że to tuning. Wie pani, tak specjalnie, żeby dudniło i odpadało. Ale jak zobaczyłem zderzak na ziemi, to zrozumiałem, że to po prostu A2 w dieslu.”
I tak oto stara A2 wjechała do lokalnych legend – nie za design, nie za osiągi, a za to, że nawet w drodze po pizzę potrafiła dać mieszkańcom darmowe widowisko.
Nie wpierdalaj się pod auta bez kierunku na autostradzie