To nie jest take proste, na jakie mogłoby wyglądać. To są dwa odrębne pasy jezdni. Jeden na wprost, drugi do skrętu w prawo. Oczywiście kierowcy jadący na wprost powinni zwolnić, ale nie wiedzą, z jakiego powodu zatrzymał się kierowca skręcający w prawo. Nie widzą też pieszego, którego ten kierowca zasłonił swoim pojazdem. Do tego skręcający w prawo zatrzymując się, bierze poniekąd odpowiedzialność za życie dziecka. W prasie/telewizji/internecie opisano już co najmniej setki sytuacji, kiedy kierowca zatrzymując się przed pasami "wypuszcza dziecko na śmierć". Dzieci widząc, że ktoś zwalnia, po prostu przebiegają przez ulicę nie patrząc na to, co się dzieje. Nie mają jeszcze na tyle rozbudowanej wyobraźni, zdolności przewidywania, itp. itd. Czytałem co najmniej kilkanaście wywiadów z osobami, które przepuściły maluchy, a te wbiegły na drogę i zginęły pod kołami innego auta. Tu nie chodzi o winę, tylko o to, że te dzieciaczki giną. Jak widzą, że ktoś się zatrzymuje, to biegną :( Ci kierowcy, którzy zatrzymali się przed pasami, zawsze powtarzali "puściłem dziecko na śmierć".
Ta wypowiedź powinna się odgraniczyć do: "Oczywiście kierowcy jadący na wprost powinni zwolnić"
Koniec tematu. Zwolnić, upewnić się, że nie ma pieszego i jesli go nie ma, dopiero jechać dalej.
Na pasach jest wydzielona biała lina zatrzymania. Pieszy powinien tam się udać i poczekać aż następne auto się zatrzyma.