Skoro nie zajechałeś mu drogi, to widocznie motocyklista-psychopata wyjechał z domu z zamiarem zajechania drogi absolutnie losowo wybranemu kierowcy i padło na Ciebie.
Ale coś mi się wydaje że władowałeś się mu prosto pod koło.
No to tak jak mówię - Ty jechałeś sobie spokojnie, a on jak tylko Cię dogonił, to absolutnie niczym nie sprowokowany, postanowił że wyjedzie przed Ciebie, nagle zahamuje i odjedzie.
Prawdopodobnie drugi w dziejach świata przypadek pomroczności jasnej, albo jakiś inny fenomen.
Bo przyznasz że tak za zupełne darmo, to trudno nawet w ryj zarobić.
A tu taki zaszczyt Cię kopnął ze strony motocyklisty.
A może Ty go w lusterku nie widziałeś, a on tam jednak był?
Może jechał np. bardzo szybko?
Takie akcje raczej nie są bez powodu - być może wyjechałeś mu na lewy pas (przyczyna - szybko zbliżający się mały punkt trudny do zauważenia w lusterku, gdy tylko "rzuci się na nie okiem"), być może jedziesz cały czas lewym pasem. Nie oskarżam, gdybam sobie... Nie zmienia to faktu, że to on zrobił tu z siebie pajaca...
Menda zajechała mi droge, gdy zwróciłem jej uwage wysiadła z samochodu i zgawłciła 5 staruszek na wózku. Odjechała povzym skończyła na drzewie