Dzisiaj na pasach miałam „bliskie spotkanie” z jakimś agresorem za kółkiem. Prawie mnie potrącił, bo oczywiście śpieszył się bardziej niż wszyscy inni na świecie. Zatrzymał się w ostatniej chwili, a zamiast przeprosić, otworzył okno i zaczął wrzeszczeć, że „zaraz da mi w ryj”. Bo najwyraźniej to moja wina, że przechodzę na przejściu dla pieszych.
Dzisiaj na pasach miałam „bliskie spotkanie” z jakimś agresorem za kółkiem. Prawie mnie potrącił, bo oczywiście śpieszył się bardziej niż wszyscy inni na świecie. Zatrzymał się w ostatniej chwili, a zamiast przeprosić, otworzył okno i zaczął wrzeszczeć, że „zaraz da mi w ryj”. Bo najwyraźniej to moja wina, że przechodzę na przejściu dla pieszych.