Gość w rozklekotanej BMW wyglądał jakby właśnie skończył wymieniać sprzęgło... łomem. Silnik brzmiał jakby pił czwartego energetyka, zawieszenie miało własną choreografię, a rura wydechowa śpiewała hymn mechaniki ulicznej. Wysiadł w dresie, zostawił silnik na luzie (i na modlitwie), po czym zaciągnął się atmosferą. Piękno chaosu.
Gość w rozklekotanej BMW wyglądał jakby właśnie skończył wymieniać sprzęgło... łomem. Silnik brzmiał jakby pił czwartego energetyka, zawieszenie miało własną choreografię, a rura wydechowa śpiewała hymn mechaniki ulicznej. Wysiadł w dresie, zostawił silnik na luzie (i na modlitwie), po czym zaciągnął się atmosferą. Piękno chaosu.