Miałam nie zabierać głosu w sieci na temat sytuacji, która wydarzyła się na drodze w Krakowie, ale chcę napisać ten jeden jedyny komentarz, żeby wyjaśnić, jak to wyglądało z mojej perspektywy.
Byłam wtedy pierwszy raz samochodem w Krakowie – nie jestem stąd i nie znam tamtejszych dróg. Jechałam, trzymając się innych aut, żeby nie popełnić błędu. Przede mną poruszała się Toyota, którą również widać na nagraniu. To ona jako pierwsza zatrzymała się „pod prąd”, a nagrywający ledwo się obok niej zmieścił. Jednak to ja stałam się „gwiazdą” całego nagrania.
Pojechałam za tym samochodem, ale w moim przypadku zabrakło już miejsca, żeby się gdzieś wcisnąć i poprawić tor jazdy. Zmyliły mnie też białe strzałki na jezdni – gdyby były oznaczone na żółto, tak jak powinno to wyglądać przy zmianach organizacji ruchu, prawdopodobnie do takiej sytuacji by nie doszło. Dodatkowo, nawigacja zaczęła prowadzić mnie nieprawidłowo. Na filmiku wyraźnie widać, że stoję w miejscu kilka chwil, bo dopiero wtedy zaczęłam sobie uświadamiać, że coś jest nie tak i prawdopodobnie pojechałam źle.
Owszem, przyznaję się do błędu – biorę to na siebie. Mój słynny „fak”, który trafił do nagrania, był reakcją na stres i emocje. Wiedziałam, że zrobiłam źle, ale zirytowało mnie zachowanie nagrywającego, który podjeżdżał mi pod maskę, pospieszał mnie i wymachiwał rękami. Wiem, co widziałam, ale nie mam kamerki samochodowej, żeby to udowodnić. On również mógł wykazać się odrobiną zrozumienia i poczekać, aż naprawię swój błąd.
Cały filmik, który teraz krąży po sieci, jest moim zdaniem wyrwany z kontekstu i ma na celu wyłącznie zdobycie zasięgów.
Na koniec mogę tylko powiedzieć: przepraszam za swój błąd. Następnym razem będę bardziej uważać.
Dzięki, że podzieliłaś się swoją perspektywą. Widać, że była to zwykła pomyłka, a zachowanie nagrywającego to klasyczna agresja i eskalacja problemu. Nie zniechęcaj się – na drogach są kierowcy z empatią i rozsądkiem. Niestety taki kanał karmi się dramatyzmem i agresją, a ci, którzy montują kamery, często zostawiają empatię w domu. Dodatkowo nieczytelne znaki i źle oznaczone strzałki mogły wprowadzić w błąd niejednego kierowcę. Gdyby nagrywający zatrzymał się wcześniej, inni kierowcy zrobiliby miejsce i sprawa zostałaby od razu naprawiona, bez stwarzania zagrożenia i bez zmuszania Cię do cofania. Podjeżdżając pod maskę i wymuszając cofanie, mógłby odpowiadać z art. 3 ust. 1 PoRD – obowiązku unikania stwarzania zagrożenia i utrudniania ruchu. Trzymaj się i bezpiecznej jazdy!
Nagranie pewnie by nigdzie nie trafiło gdybyś zamiast stać w miejscu i pokazywać faka za swój błąd zaczęła cofać zanim pojawił się nagrywający.
To jest twój i tylko wyłącznie twój błąd a nie nagrywającego który jechał poprawnie ani gościa który również jechał pod prąd ale gdzieś się zmieścił.
Bardzo miło że wszyscy potraficie oceniać za błąd :) Ciekawe czy wy wszyscy jesteście idealnymi kierowcami. Widać że dziewczyna nie jest z tego miasta zestresowała się i zareagowała jak zareagowała. Najwięcej mają do powiedzenia Ci, którzy zapewne popełnili nie jeden raz taki błąd lub zdecydowanie gorsze. Człowiek człowiekowi wilkiem i to się chyba nigdy nie zmieni. Wystarczy pomyśleć a nie głupio komentować i próbować zabłysnąć w internecie. Jak to mówią kozak w necie pi*da w świecie. Tyle. A Ty dziewczyno się nie przejmuj każdemu się może zdarzyć. Nie stresuj się i powodzenia na drodze ;)
Baba jeździ pod prąd, a jak ktoś śmie jechać w przeciwnym kierunku to środkowy palec pokazuje. Brak jakiejkolwiek kultury jazdy na drodze. Jeśli pani nie potrafi zachować się za kierownicą niech przesiądzie się na komunikację miejską. Będzie to z pożytkiem dla wszystkich uczestników ruchu.
Miałam nie zabierać głosu w sieci na temat sytuacji, która wydarzyła się na drodze w Krakowie, ale chcę napisać ten jeden jedyny komentarz, żeby wyjaśnić, jak to wyglądało z mojej perspektywy.
Byłam wtedy pierwszy raz samochodem w Krakowie – nie jestem stąd i nie znam tamtejszych dróg. Jechałam, trzymając się innych aut, żeby nie popełnić błędu. Przede mną poruszała się Toyota, którą również widać na nagraniu. To ona jako pierwsza zatrzymała się „pod prąd”, a nagrywający ledwo się obok niej zmieścił. Jednak to ja stałam się „gwiazdą” całego nagrania.
Pojechałam za tym samochodem, ale w moim przypadku zabrakło już miejsca, żeby się gdzieś wcisnąć i poprawić tor jazdy. Zmyliły mnie też białe strzałki na jezdni – gdyby były oznaczone na żółto, tak jak powinno to wyglądać przy zmianach organizacji ruchu, prawdopodobnie do takiej sytuacji by nie doszło. Dodatkowo, nawigacja zaczęła prowadzić mnie nieprawidłowo. Na filmiku wyraźnie widać, że stoję w miejscu kilka chwil, bo dopiero wtedy zaczęłam sobie uświadamiać, że coś jest nie tak i prawdopodobnie pojechałam źle.
Owszem, przyznaję się do błędu – biorę to na siebie. Mój słynny „fak”, który trafił do nagrania, był reakcją na stres i emocje. Wiedziałam, że zrobiłam źle, ale zirytowało mnie zachowanie nagrywającego, który podjeżdżał mi pod maskę, pospieszał mnie i wymachiwał rękami. Wiem, co widziałam, ale nie mam kamerki samochodowej, żeby to udowodnić. On również mógł wykazać się odrobiną zrozumienia i poczekać, aż naprawię swój błąd.
Cały filmik, który teraz krąży po sieci, jest moim zdaniem wyrwany z kontekstu i ma na celu wyłącznie zdobycie zasięgów.
Na koniec mogę tylko powiedzieć: przepraszam za swój błąd. Następnym razem będę bardziej uważać.